Facebook LinkInstagram Link
Logo Moistry

0


Co jest gorsze – brak pielęgnacji, czy nadmierna pielęgnacja?

Coraz częściej spotykam się z sytuacją, gdzie problemy ze skórą wynikają z nadmiernej lub niewłaściwej pielęgnacji. Trochę tak „na własne życzenie”, ale nieświadomie postępujemy źle! Oczywiście, nikt celowo nie chce sobie zaszkodzić, ale też nie każdy jest ekspertem od skóry, więc polega na poleceniach, reklamach, modzie…

Kiedyś to było …

Dawno, dawno temu, kiedy pracowałam w salonie kosmetycznym, zdarzały się klientki, które w wywiadzie przed zabiegiem, informowały, że nie używają żadnego kremu, a peeling robiły ostatnio 5 lat temu. I wówczas, bardzo łatwo można było doradzić takiej osobie odpowiednią pielęgnację domową i zaproponować właściwy zabieg. 


A teraz? Klientki najczęściej mają za dużo kosmetyków, nadwrażliwą skórę i jakbym nadal pracowała w salonie – ciężko byłoby mi cokolwiek im zaproponować.

Ach ten nadmiar dobroci …

Rynek aż pęka od nadmiaru kosmetyków, a deklaracje marketingowe bardzo kuszą. Wszyscy chcemy być piękni i mieć gładką skórę. Zapominamy jednak, że co za dużo, to niezdrowo i zamiast wspierać prawidłowe działanie skóry, przeszkadzamy jej w naturalnym funkcjonowaniu.


I nie zrozumcie mnie źle – to nie jest Wasza wina! Przecież nikt nie musi być ekspertem od wszystkiego. Chodzi o to, że rynek kosmetyczny trochę się zagalopował. Najpierw była moda na peelingi, kwasy, promotory wchłaniania, czyli pozbywanie się warstwy rogowej naskórka, aby dostać się z substancjami aktywnymi głębiej. A obecnie, jak już „zniszczyli” nasze skóry i zobaczyli, że nie tędy droga, że jednak trzeba dbać o barierę hydrolipidową z fizjologicznym mikrobiomem, to jest moda na probiotyki, prebiotyki i wszystko co uszczelnia barierę naskórkową. Czy widzicie jaka to sprzeczność?


Aktualnie, bardzo rzadko zdarza się, że Klient pisze do mnie z jakimś problemem na skórze, bo niczego nie używa i prosi o dobór pielęgnacji. Zazwyczaj jest zupełnie odwrotnie i ma tego wszystkiego za dużo! Skóra jest przebodźcowana, zmęczona, podrażniona i nic dziwnego, że wyskakują niedoskonałości, pojawia się rumień, odwodnienie, szczypanie, alergie, itp.

Na przykładach lepiej widać „o co chodzi” …

Przykład nr 1:


Klientka, 29 lat, problemy z trądzikiem – pyta jakiego kosmetyku powinna użyć, żeby pozbyć się zaskórników, bo próbowała już wszystkiego, a one nie znikają? Pielęgnacja wyglądała tak: demakijaż płynem micelarnym, oczyszczanie żelem z kwasem salicylowym, następnie tonik z kwasem salicylowym (nakładany wacikiem), potem serum z 10% niacynamidem i krem z kwasem glikolowym. Na to wszystko mocno kryjący podkład, żeby zakryć niedoskonałości. Dodatkowo Klientka powiedziała, że raz na tydzień wykonuje peeling i nakłada maseczkę z glinką. 


Konkluzja – Klientka teoretycznie chciała dla skóry jak najlepiej i używała wszystkiego, co marketing poleca na zaskórniki i trądzik. Ale właśnie … . Co za dużo to niezdrowo. Przez codzienne pocieranie skóry wacikami, używanie kosmetyków z kwasami, skupiała się na jej złuszczaniu, a w ogóle zaniedbała regenerację i nawilżanie. Przez agresywne traktowanie, skóra została pozbawiona warstwy rogowej oraz totalnie rozregulowano pracę gruczołów łojowych. Nic dziwnego, że dochodziło do nadmiernej keratynizacji i łojotoku. Skóra robiła co mogła, żeby się obronić i w konsekwencji pojawiło się dużo zaskórników. Te następnie przeradzały się w zmiany trądzikowe, na skutek zaburzenia fizjologicznego mikrobiomu oraz „zapychania” ciężkim podkładem na co dzień. 


Moja rada? Odstawienie produktów z kwasami i peelingów, do czasu wyregulowania pracy gruczołów łojowych. Jeśli nie będzie już uczucia ściągnięcia po myciu, ani nadmiernego „świecenia się” w trakcie dnia, to znaczy, że skóra już się uregulowała i można RAZ NA JAKIŚ CZAS nałożyć serum z kwasem lub zrobić peeling enzymatyczny. A na okres zakazu, poleciłam lekką pielęgnację nawilżającą, z delikatnym myciem (produkt na bazie delikatnych detergentów), no i oczywiście bezpieczny dla skóry makijaż, czyli minerałki sypkie lub podkład naturalny Felicea czy Lumileve.


Przykład nr 2:


Klientka napisała, że ma wrażliwą i naczynkową cerę i nic nie jest w stanie ugasić rumienia, ani nawilżyć jej buzi. 


Konkluzja – Klientka nie ma CERY naczyniowej, tylko ma cerę SUCHĄ, a PODTYP to skóra naczyniowa i na dodatek wrażliwa. Dlaczego tak się czepiam o tą nomenklaturę? Ponieważ istnieją tylko 4 rodzaje cery: normalna, tłusta, sucha i mieszana. Wszystkie inne określenia, jak trądzikowa, naczynkowa, dojrzała, wrażliwa, itp., to podtypy skóry. 


Jeśli masz CERĘ suchą (tak jak Klientka), to nie wolno pocierać jej wacikami, szczoteczkami. Nie wolno wykonywać nadmiernie peelingów, ponieważ trzeba dbać o warstwę rogową, która Cię chroni. Skupiamy się tu na nawilżaniu, a przy okazji na działaniu w kierunku rumienia, czyli na podtyp. 


Dodatkowo wywnioskowałam z wywiadu, że niestety, ale nadwrażliwość, naczynka i rumień Klientka ma na własne życzenie. Cóż z tego, że wykonywała demakijaż płynem micelarnym, przeznaczonym dla skór naczyniowych, jak wykonywała go wacikami – czytaj: tarcie (o zgrozo!). Taki demakijaż płynem micelarnym, dodatkowo przy zużyciu miliona wacików (ponieważ ciężko było domyć kryjący podkład), szkodził skórze i … środowisku. A na dokładkę, żadnego oczyszczania buzi, bo ten płyn micelarny był pozostawiony po demakijażu i niczym nie zmyty. Micele, jak każdy detergent, potrafią być bardzo agresywne – to nic dziwnego. Po to są, aby usunąć brud, ale pozostawione na buzi nie działają wybiórczo i rozpuszczają też naszą naturalną barierę ochronną, czyli płaszcz hydrolipidowy. Dlatego z czasem skóra robiła się jeszcze bardziej odwodniona i podrażniona, a to był już tylko krok od pojawienia się rumienia i naczynek. 


W związku z powyższym, Klientka nie mogła używać praktycznie żadnych kosmetyków z bogatszym składem, ponieważ zaraz ją uczulały – nic dziwnego, jak skóra była totalnie goła. 


Moja rada dla Klientki? Przerzucenie się z płynu micelarnego na odpowiednią piankę i dokładne zmywanie makijażu oraz oczyszczanie twarzy TYLKO przy pomocy samych dłoni. Dodatkowo, odżywczy krem do skóry suchej. Po pewnym czasie skóra się wzmocniła i można było wprowadzić serum z wit. C i krem do skóry naczynkowej, które były już świetnie tolerowane.

Czy tylko kosmetyki są w stanie odmienić naszą skórę?

Klienci często pokładają zbyt duże nadzieje w kosmetykach. Kupują coś, a gdy nie działa, kupują kolejne i więcej i więcej… . A pielęgnacja nigdy nie da spektakularnych efektów, jeśli np.: dieta jest uboga w składniki odżywcze, witaminy, minerały i zdrowe tłuszcze. Jeśli zajadamy się cukrem i tłuszczami trans, a do tego wszystkiego często spożywamy zbyt dużo alkoholu i palimy papierosy. W tej sytuacji żadna pielęgnacja nie będzie satysfakcjonująca. 


Ja wiem, że prościej jest kupić kosmetyk, nawet i za 500 zł, niż przyłożyć się do zdrowego trybu życia, ale niestety – nie ma drogi na skróty.

Podsumowując

Lepsze dla skóry jest nieprzeszkadzanie jej w naturalnym funkcjonowaniu i pozostawienie jej samej sobie (no chyba, że jest jakaś jednostka chorobowa, to wtedy obowiązkowo do lekarza), niż gdy jej przeszkadzamy, zdzieramy całą jej naturalną ochronę (warstwę rogową, płaszcz hydrolipidowy i fizjologiczny mikrobom), żeby tylko dostarczyć jej składników aktywnych na siłę, bo nam się wydaje, że ona właśnie tego chce. Nie! Wtedy zawsze będzie się buntować. 


Uwierzcie, że skóra to inteligentny organ i jest tak zaprojektowana, żeby nas chronić przed czynnikami zewnętrznymi, więc jak będziemy w to ingerować, to nigdy nie będzie dobrze wyglądała.


Jeśli ze skórą dzieje się coś niedobrego, to NAJPIERW minimalizm pielęgnacyjny, czyli oczyszczanie delikatne, nawilżanie i ochrona, a POTEM bardzo powoli i pod baczną obserwacją (najlepiej eksperta), możemy wprowadzać inne cuda.


Copyright @ 2021 Moistry