Facebook LinkInstagram Link
Logo Moistry

0


Jak to w końcu jest z tym zapychaniem?

Kiedy miałam jeszcze okropny trądzik to przeczytałam chyba setki artykułów o komedogennych substancjach, wydrukowałam sobie słynne tabelki i listy jak np.: te – kliknij tutaj


Czy unikanie tych substancji przyniosło oczekiwane rezultaty? Hmm… w jakimś stopniu na pewno pomogło…


Na wstępie pragnę zaznaczyć, że komedogenność i aknegenność to bardzo indywidualna sprawa. To jest trochę jak z dietą. Coś co dla kogoś jest zdrowe lub neutralne, u innych może wywołać nietolerancję pokarmową. 
To wszystko zależy od preferencji naszej skóry. Trzeba nauczyć się odpowiadać na jej potrzeby, nie szkodząc jej. A to czasem nie lada wyzwanie, ponieważ wymaga cierpliwości. 


Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego przeważnie kobiety mają większe problemy ze skórą niż mężczyźni? Z moich obserwacji wynika, że dzięki temu, iż mężczyźni nie muszą używać makijażu! Odpada im problem z doborem niezapychających podkładów oraz nie muszą tak dokładnie i cierpliwie oczyszczać twarzy. Dużo zaskórników powstaje, z jednej strony, z niedomytego makijażu, a z drugiej, jeśli wykonujemy demakijaż zbyt agresywnie. Naruszamy wtedy płaszcz hydrolipidowy, skóra jest zaogniona, przesuszona, produkuje więcej sebum, powstaje przez to coraz więcej grudek i krostek, które zakrywamy ciężkimi podkładami i tak w kółko.

Komedogenność – co to takiego?

To słowo pochodzi z języka angielskiego comedone i oznacza zaskórnik. Substancje sprzyjające zaleganiu łoju i obumarłych komórek naskórka są nazywane komedogennymi. 
Na różnych portalach i stronach możemy wyczytać, że takie substancje jak np.: olej kokosowy, masło kakaowe, olej z kiełków pszenicy, lanolina mają duży potencjał komedogenny, jednak należy wziąć pod uwagę fakt, że każda skóra reaguje inaczej oraz to wszystko zależy od stężenia danej substancji w kosmetyku. Zupełnie inaczej będzie się zachowywać skóra pokryta czystym olejem kokosowym, a inaczej kremem gdzie tego oleju jest zaledwie 6%. 
To jedna strona medalu, druga natomiast zależy od rodzaju cery. No bo inaczej będzie się zachowywać skóra sucha pokryta masłem kakaowym, a inaczej tłusta. 


Proces zatykania ujść gruczołów łojowych trwa nawet do kilku tygodni. Dlatego nie możemy po jednym użyciu jakiegoś produktu powiedzieć, że nas „zapchał”.

W takim razie może nastąpiła Aknegenność?

Aknegenność to skłonność do zmian trądzikowych, po zastosowaniu danej substancji na skórę. Powstaje dużo szybciej niż komedogenność i z innych powodów. 


Pierwszym z nich jest tworzenie się na skórze warstwy, która utrudnia dostęp tlenu do skóry. Taki film tworzy np. parafina, lanolina, wazelina. Beztlenowe warunki sprzyjają powstawaniu trądziku.


Czemu nie przepadam za wazeliną, parafiną, silikonami, polimerami i olejami mineralnymi w kosmetykach? Popularna i trochę myląca odpowiedź to: „bo skóra nie oddycha” – otóż, od oddychania to my mamy płuca. Chodzi tu raczej o kontakt tlenu z naszą skórą i równowagę bytujących na niej fizjologicznych bakterii. Kiedy skóra jest pokryta sztucznym filmem ochronnym, z wyżej wymienionych składników, to dochodzi do nagromadzenia się bakterii beztlenowych powodujących stany zapalne, grudki i krostki, oraz zaburza się naturalny proces keratynizacji naskórka – martwe komórki z warstwy rogowej nie mogą naturalnie odpaść, dając miejsce nowym, tylko zalegają w "porach" i dochodzi do powstania zaskórników. ALE! To wszystko się dzieje u osób z predyspozycją, u których jest duża skłonność do niedoskonałości! Nie u wszystkich. 


Drugi powód Aknegennego potencjału jakiejś substancji jest podrażnienie. Substancje drażniące jak np. alkohol czy kwasy i peelingi przyczyniają się do wywołania reakcji obronnej skóry, czyli rozregulowania pracy gruczołów łojowych i wzmożonej keratynizacja naskórka. A to już krok do niedoskonałości. I tu znów – to osobnicza wrażliwość na te substancje. Nie wszyscy muszą unikać kwasów.

Wracając do tabelek z początku artykułu

Czyli wystarczy zapamiętać badane substancje komedogenne i zapomnieć o trądziku? 


Wszystko byłoby ładne i klarowne, ale niestety musimy wziąć pod uwagę fakt, że badanie było przeprowadzane na uszach królików, które różnią się od budowy skóry. To nie jest miarodajny model. A na dodatek, nawet jeśli byłyby przeprowadzone na ludziach to skóra, skórze nierówna. Zupełnie inaczej zareaguje nastolatek z tendencją do trądziku, a inaczej babcia ze skórą wiotką i przesuszoną. 


Inna kwestia - znacie prawo Paracelsusa? „Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną, bo tylko dawka czyni truciznę”. No właśnie! Podane wyniki to nakładane substancje w stężeniu 100% i np. jeśli posmaruję się czystym olejem kokosowym to moja skóra zupełnie inaczej zareaguje niż jak w kremie jest zaledwie 3% tego oleju. 


Składnik komedogenny, może nie być komedogenny w produkcie. 
A nawet jeśli zrobimy sobie mieszankę składników niekomedogennych, to może się okazać, że razem tworzą kosmetyk komedogenny.

„Oczyszczanie się skóry”

I tu znów mamy skrót myślowy. Tak jak skóra nie oddycha, bo od oddychania mamy płuca, tak oczyszczanie następuje w wątrobie, a nie w skórze. 


Każdy składnik w kosmetyku może nas podrażnić (np. skórze może nie podpasować nawet kwas hialuronowy ultraniskocząsteczkowy). Nasz organizm wtedy błędnie traktuje taki składnik jak intruza i aby się bronić, rozszerzają się pory, dochodzi do nadprodukcji łoju, który miesza się z zanieczyszczeniami z powietrza i olejami w kremie lub podkładzie i zaskórnik gotowy. To nie znaczy, że teraz skóry trądzikowe nie mogą używać żadnych kosmetyków, ale przede wszystkim jak najmniej, zwracając uwagę na skład i obserwując skórę.


Jak przestawiasz się na kosmetyki naturalne, to czasami występuje chwilowy wysyp, ale nie dlatego, że skóra się oczyszcza po tej „całej chemii” (błagam, nie mówcie tak), ale kosmetyki naturalne są bardzo bogate w ekstrakty, składniki aktywne, które przyspieszają przemianę komórek skóry i w efekcie powstają niechciane zmiany – czyli to błędne określenie „oczyszczania się skóry”.


Kwasy nie tylko złuszczają, ale wpływają na wzrost produkcji kolagenu, elastyny, korneocytów – stąd chwilowe pogorszenie w wyglądzie. Tak też się dzieje w przypadku retinoidów, czy po zastosowaniu witaminy C. 


Jeśli zmiany nie ustąpią po 3 tygodniach – należy zaprzestać stosowania produktu, który je wywołał, a jeśli wszystko wraca do normy, to znaczy, że skóra już się unormowała i można cieszyć się danym kosmetykiem.

No to zapycha czy nie zapycha?

Niestety nie wolno tego problemu traktować zero-jedynkowo. Życie byłoby zbyt proste, ale mimo wszystko osoby, które mają predyspozycje do trądziku, powinny unikać takich substancji w kosmetykach jak:


  • parafina
  • wazelina
  • woski
  • silikony, dimetikon
  • polimery
  • oleje mineralne
  • olej kokosowy
  • lanolina
  • olej z kiełków pszenicy
  • masło kakaowe

I tu od razu dodam, że powyższe składniki świetnie sprawdzają się przy skórach bardzo suchych, atopowych, wrażliwych - więc widzicie, nie ma tylko złych, albo tylko dobrych kosmetyków - są tylko źle dobrane. 


Jako ciekawostkę dodam wyjaśnienie jak to jest, że jeden olej „zapycha”, a drugi nie? Otóż sekret tkwi w proporcji omega 3,6,9 w danym tłuszczu. Poniżej lista olei idealnych dla skór problematycznych:


Olej z pachnotki
Olej konopny
Olej rokitnikowy
Olej z nasion truskawki
Olej z wiesiołka
Olej lniany
Olej z czarnej porzeczki
Olej z czarnuszki
Olej z pestek winogron
Olej słonecznikowy
Olej z dzikiej róży
Olej z pestek malin


Wybrałam te oleje, ponieważ kierowałam się składem kwasów tłuszczowych i złotą proporcją omega 3-6-9. Im większa przewaga omega 9 w ludzkim sebum, tym bardziej zanieczyszczona i zaskórnikowa może być skóra. Kwasy omega 9 są odpowiedzialne za zatrzymanie wody w naskórku, czyli skóry atopowe, suche powinny wybierać oleje z przewagą omega 9 (np. olej kokosowy) i nie muszą się przejmować komedogennością, natomiast skóry łojotokowe, z natury już mają za dużo omega 9 w sebum, dlatego dla nich oleje z przewagą tych kwasów tłuszczowych mogą przynieść masakrę na twarzy. Więcej informacji znajdziecie TUTAJ


Natomiast tego też nie można traktować jak wyroczni – każdy olej czy masło w danej formulacji może zachowywać się inaczej
Teoria teorią, ale pomimo wiedzy, życie nauczyło mnie, wszystko testować, także zachęcam Was do tego samego. 


Nie ma niestety laboratoriów, które badają skład naszego sebum, więc tylko metodą obserwacji możemy wybrać dla siebie kosmetyk idealny. Jednych olej awokado będzie „zapychał”, innych nie. Dla niektórych olej z pestek malin jest zbawienny na stany zapalne, dla innych znów sprawdza się tylko olej lniany, czy konopny. 


Napisałam ten artykuł, żeby uświadomić Wam różnice między tłuszczami i mogę podpowiadać, który olej będzie na daną skórę odpowiedni, ale nigdy tego nie wiem na 100%. Dlatego bezpieczniej jest NIE używać samych olei na skórę. Lepiej sprawdzą się krem czy serum.

To w takim razie co pomoże?

Nawet jeśli będziemy unikać wszystkich potencjalnie „zapychających” substancji, a nie skupimy się na codziennym, bardzo dokładnym oczyszczaniu twarzy, to może nas zapchać dosłownie wszystko, nawet nasze sebum. Ważne, żeby nie chodzić spać bez umycia twarzy, nie nakładać grubej warstwy kosmetyków na skórę (często mamy tendencję do przesady) – ilość ziarnka groszku jest wystarczająca, a dla mnie nawet za duża. Nie przesadzać z warstwami różnych kosmetyków – tonik, esencja, serum, krem, krem z filtrem, podkład to zdecydowanie za dużo! Dla skór tłustych np. na lato wystarczy SAM krem z filtrem, po stonizowaniu, a na pielęgnacji skupić się wieczorem. I pamiętamy o dwuetapowym oczyszczaniu twarzy, czyli najpierw demakijaż, później oczyszczanie, a rano samo oczyszczanie. 


Dla skór skłonnych do niedoskonałości zalecam podkłady mineralne (sypkie) lub naturalne płynne (np. felicea, lumileve). Pielęgnacja może być idealna, ale wszystko zaprzepaścimy, kiedy makijaż będzie ciężki – tu bardzo ważny jest skład.


CZYLI:


- dokładne oczyszczanie, ale nieagresywne, czyli takie po którym nie czujesz ściągnięcia
- nieprzesadzanie z ilością nakładanych kosmetyków 
- unikanie nakładania czystych olei na twarz
- zwracanie uwagi na składy kosmetyków i na substancje potencjalnie komedogenne/aknegenne
- używanie lekkich, naturalnych podkładów (naturalne też mogą być bardzo dobrze kryjące)
- niedrażnienie skóry silnymi kwasami, alkoholem, detergentami, wacikami
- nieprzesadzanie z peelingami, nieużywanie szczoteczek, gąbeczek w codziennej rutynie pielęgnacyjnej
- dbanie o odbudowę warstwy hydrolipidowej skóry.

A może peeling?

Mała wskazówka ode mnie, pochodząca z wieloletniej obserwacji. Kiedy mamy niedoskonałości, instynktownie wykonujemy często peeling, no bo „skoro skóra się zanieczyszcza to trzeba ją szorować”. To powoduje jeszcze więcej zaskórników, ponieważ dochodzi do wzmożonej keratynizacji – skóra w ten sposób się broni. Uwierzcie, że odkąd odstawiłam peelingi, moja skóra się unormowała i jest gładziutka. Wiem, to nie jest intuicyjne, ale pamiętajcie, że skóra to inteligentny organ i jak nadmiernie ingerujemy w jej funkcjonowanie – buntuje się. 


Jeśli stale pozbawiamy się warstwy rogowej naskórka, doprowadzamy do odwodnienia skóry (skóra jest ściągnięta po myciu, zaczerwieniona) i zaburzamy fizjologiczną florę bakteryjną, a wtedy bardzo łatwo o zmiany trądzikowe.


Oczywiście jeśli tylko wykonujemy peeling delikatnie (najlepiej enzymatyczny lub kawitacyjny) i nie za często, czyli raz na 3 lub 4 tygodnie - to jak najbardziej to popieram. Tylko przesada jest niewłaściwa. 


Jeśli chodzi o kremy/toniki z kwasami to zalecam wybierać z polihydroksykwasami, czyli glukonolaktonem i kwasem laktobionowym, ponieważ są najdelikatniejsze. Kwasy AHA i BHA stosowane w codziennej pielęgnacji mogą dać skutek odwrotny - zaskórniki będą się częściej pojawiać przez taki sam mechanizm jak przy częstych peelingach. Więcej na ten temat znajdziecie TUTAJ


Podsumowując, powiem zdanie, które wiele razy powtarzałam sobie na studiach zdobywając wiedzę – „wiem, że nic nie wiem” - tym razem Sokrates.


To wszystko może wydawać się wciąż bardzo zagmatwane, ale od tego macie mnie. Zawsze chętnie pomogę.


Copyright @ 2021 Moistry