Jeśli przeczytasz: „prawidłowe oczyszczanie twarzy to połowa sukcesu w pielęgnacji” – zadasz sobie pytanie: „ale co to właściwie znaczy”?
Dawno, dawno temu, kiedy byłam jeszcze w liceum, przyznam się bez bicia, że nie przykładałam dużej wagi do zmywania twarzy. To znaczy, zmywałam zawsze i dokładnie, ale wydawało mi się, że nie ma za dużego znaczenia to czym właściwie oczyszczam twarz i zdarzało się nawet, że robiłam to zwykłym mydłem w płynie do rąk – o zgrozo, nawet nie zwracałam uwagi na pH produktu.
Później, kiedy pojawił się trądzik (końcówka liceum, całe studia i po studiach), bardziej skupiałam się na kremach, maściach, tonikach, aniżeli na oczyszczaniu. No bo skoro skóra jest czysta, to nad czym się tu zastanawiać??
Jak widać, ja też popełniałam błędy. Dość szybko się o tym przekonałam przez mój trądzik. A jak? A no dieta była czysta niczym dieta dziecka (tyle, że bez mleka :D), pielęgnacja idealna, ponieważ nauczyłam się czytać składy kosmetyków, badania miałam zrobione od stóp do głów – aż dostałam kartę stałego klienta w diagnostyce. Nietolerancje pokarmowe przebadane, hormony, wizyty u specjalistów takich jak: dermatolog, endokrynolog, ginekolog zaliczone, plus dostęp do wiedzy (studia kosmetologiczne) i mimo wszystko moja twarz wołała o pomstę do nieba.
Za każdym razem jak robiłam zabieg kwasowy lub peeling, stan skóry się pogarszał i nie mogłam zrozumieć, dlaczego? A właśnie wtedy powinna zapalić się czerwona lampka. Myślałam - moja skóra jest tak czysta, że aż ściągnięta, a trądzik się nasila… Jak to?
A no właśnie! Jest na to prosta odpowiedź, na którą wpadłam po latach – a mianowicie, uporczywie pozbawiałam się warstwy hydrolipidowej skóry i zaburzałam fizjologiczny mikrobiom. A jeśli jesteście ciekawi, dlaczego zbyt agresywne mycie twarzy i częste peelingi nam szkodzą, napisałam o tym osobny artykuł – tutaj.
Po moich doświadczeniach, jestem już przekonana o tym, że:
Kolejna sprawa jest taka, że szukałam sposobu skutecznego, szybkiego, a zarazem łagodnego. Jak zapewne wiecie, kiedy jest nałożony makijaż, należy oczyszczać twarz dwuetapowo. Najpierw, aby pozbyć się makijażu, a drugi raz, aby dogłębnie oczyścić skórę z zanieczyszczeń. Znam osoby, które do tego potrzebują aż 3 różnych kosmetyków! Olej/balsam do zmycia makijażu, żel do oczyszczenia buzi i płyn micelarny do demakijażu oczu.
Długo pracowałam nad tym, aby zredukować ilość kosmetyków oraz całkowicie wyeliminować używanie wacików. A był to proces długi, ponieważ jak opracowywałam recepturę pianki to na początku nie domywała dokładnie makijażu, później zmywała idealnie, ale niestety wysuszała skórę, przy dłuższym stosowaniu. Wiele osób zaangażowałam w testowanie i dostawałam informacje zwrotne:
- "żeby dobrze i szybko oczyszczała"
- "nie może szczypać w oczy"
- "musi zmyć wodoodporny tusz do rzęs"
- "nie może wysuszać!"
- "weeeź Aga, pachnie jak cif"
- "dobrze by było, żeby od razu pielęgnowała i łagodziła"
I tak dalej i tak dalej :D
Nie było to łatwe, ale teraz spokojnie mogę powiedzieć, że każde z podpowiedzi wzięłam głęboko do serduszka. Zmieniałam recepturę po kilkadziesiąt razy, aż z ulgą, w końcu mogę powiedzieć, że się udało!
I oto jest! Owocowa pianka do mycia twarzy!
Jest delikatna, puszysta, otulająca, naturalna, o fizjologicznym pH. Świetnie nadaje się i do demakijażu i oczyszczania. Śmiało można nią także usunąć makijaż oczu i to bez użycia wacików! Jest przeznaczona do każdego rodzaju cery i typu skóry. Aplikacja jest bardzo łatwa. Po zastosowaniu pianki, skóra jest gładka, miękka i elastyczna. Nie czuć nieprzyjemnego ściągnięcia i dyskomfortu.
Owocowa pianka do mycia twarzy pielęgnuje, ponieważ jest bogata w:
- antyoksydanty zawarte w ekstraktach,
- humektanty, które dbają o prawidłowe nawilżenie,
- delikatne składniki myjące, pochodzenia naturalnego, które świetnie usuwają makijaż i zanieczyszczenia, a przy tym nie podrażniają i nie przesuszają skóry.
Owocowy duet: ekstrakty z malin i mandarynki są bogate w witaminy i mikroelementy, poprawiają jędrność i elastyczność skóry. Regulują pracę gruczołów łojowych, wygładzają i przyspieszają regenerację skóry.
Składniki nawilżające takie jak: mleczan sodu, sorbitol, pantenol, kwas mlekowy, gliceryna roślinna, dbają o nawilżenie i ukojenie skóry.
Zdecydowałam się na najdelikatniejsze detergenty pochodzenia roślinnego: glukozyd decylowy i laurylowy, ponieważ są bardzo dobrze tolerowane przez skórę. Poleca się je nawet dla alergików i dzieci. Nie podrażniają i nie wysuszają.
Bardzo się cieszę, że pianka jest już w ofercie Moistry, ponieważ prawidłowo oczyszczona skóra jest idealnie przygotowana do dalszych etapów pielęgnacji i odwdzięcza się zdrowym wyglądem, a co najważniejsze - nie kaprysi.